Pan Waldemar z Wielkopolski kilka lat temu podjął decyzję o wprowadzeniu do swojego gospodarstwa metody uprawy bezorkowej, która pozwoliła mu lepiej gospodarować zasobami wodnymi oraz zwiększyć plony. To jednak tylko jedna ze zmian w kierunku nowoczesnego, opartego na kontrolowaniu jakości gleby gospodarstwa, zmniejszania kosztów i zwiększania plonów.
Pomysł, aby zmienić coś w swoim gospodarstwie, przyszedł Panu Waldemarowi do głowy w momencie, gdy zaczął się on martwić o zdrowie swojej gleby. Nie jest tajemnicą, że długotrwała eksploatacja i tradycyjne metody rolnicze mogą przyczyniać się do zubożenia podłoża, nie pomagają także coraz częstsze susze. Okazało się jednak, że rozwiązania są na wyciągnięcie ręki.
Co odróżnia Pana gospodarstwo od tradycyjnych gospodarstw?
Staram się być nowoczesnym rolnikiem. Wierzę w to, że najnowsze technologie mogą pomóc nam dostosować metody prowadzenia gospodarstwa do zmieniającego się świata i potrzeb, a najczęściej także zaoszczędzić czas i pieniądze. W moim gospodarstwie wykorzystuję technologie, takie jak ciągniki z funkcją samodzielnego prowadzenia. Wszystkie decyzje o nawożeniu opieram na dokładnych badaniach gleby, dzięki czemu dokładnie wiem, czego potrzebuje moja gleba.
Niektórzy nie mają zaufania do tradycyjnego rolnictwa, sugerując, że używamy zbyt wiele nawozów, nie przejmując się zdrowiem konsumentów. Chciałbym ten stereotyp obalić. Wiem, że te innowacje wymagają większych nakładów finansowych i nie każdy może na nie pozwolić, ale zdecydowanie warto do nich dążyć – inwestując w technologie, w ostatecznym rozrachunku jestem w stanie osiągać wyższe plony i jednocześnie ograniczyć koszty.
Kiedy i dlaczego zainteresował się Pan tematyką rolnictwa zrównoważonego?
Z moją pasją do rolnictwa wiązały się obawy o zdrowie gleby, na której pracuję. Jak każdemu rolnikowi, zależy mi na tym, aby sposób prowadzenia gospodarstwa był jak najbardziej efektywny oraz przynosił duże i zdrowe plony. Ostatnie lata przyniosły jednak wiele wyzwań, w tym susze. Sprawiły one, że zacząłem zastanawiać się nad sposobami nawadniania pól oraz retencją wody w glebie. Dowiedziałem się dzięki temu o metodzie strip-till, która okazała się nie tylko tańsza w zastosowaniu, ale również mniej czasochłonna.
To technologia polegająca na spulchnianiu pasa gleby bez jego odwracania. Uprawa połączona jest bezpośrednio z siewem nasion i nawozów mineralnych. Przejście nie należało do najłatwiejszych i nie od początku wszystko wychodziło, jak należy, ale metodą prób i błędów doszedłem do bardzo zadowalających wyników.
Jakie efekty zauważył Pan po wprowadzeniu strip-tilla?
Po wprowadzeniu strip-tilla moje koszty znacznie się obniżyły, spędzam mniej czasu w polu. Początkowo zaobserwowałem niewielki spadek plonów, ale z czasem, dzięki poprawie zdrowia gleby – co potwierdzają badania glebowe – plony znów zaczęły rosnąć.
Wieloletnie badania jednoznacznie wykazały, że np. na glebie piaszczystej lub gliniastej, uprawianej w technologii strip-till, podczas wegetacji poziom wilgotności gleby w warstwie 0-20 cm jest wyższy o 3-5%. Ma to duże znaczenie szczególnie w latach z deficytem wody. W porównaniu do uprawy orkowej wodoodporność agregatów glebowych można zwiększyć z 30% do 40-45%.
Czy spotkał się Pan z zainteresowaniem innych rolników sposobami uprawy, które Pan wdrożył?
Gdy wprowadzałem nowe metody uprawy, nie brakowało sceptyków wśród moich sąsiadów rolników. Nic dziwnego, nie są to jeszcze powszechnie stosowane metody, natomiast nakład finansowy jest spory. Jednak z czasem, gdy widzieli oni pozytywne zmiany w moim gospodarstwie, zaczęły napływać do mnie liczne zapytania.
Aktualnie otrzymuję wiele pytań od kolegów po fachu, zwłaszcza od kiedy rozpocząłem współpracę w zakresie certyfikatów węglowych. Poza pozytywnymi zmianami w zakresie oszczędności czasu, pieniędzy oraz wzrostu plonów, mogę jeszcze osiągać stały dochód pasywny i zainwestować go w kolejne zmiany. Choć idea ta jest popularna w innych krajach europejskich, dopiero teraz zyskuje na znaczeniu w Polsce. Coraz więcej znajomych rolników jednak dostrzega korzyści, zarówno w kontekście zdrowia gleby, jak i możliwości dodatkowego finansowania.
Czy uważa Pan, że wprowadzone metody z powodzeniem można zastosować w Polsce na szeroką skalę?
Nie każda gleba w Polsce jest odpowiednia dla metod takich jak strip-till czy uprawa bezorkowa. Jednak jestem przekonany, że w wielu miejscach można by ograniczyć głęboką orkę. Poprawa zdrowia gleby powinna być priorytetem dla wszystkich rolników, ponieważ to właśnie ona stanowi podstawę naszej produkcji.
Warto patrzeć długoterminowo — w końcu to właśnie rolnicy słyną z przywiązania do tradycji, a gospodarstwa zwykle przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Tymczasem uprawa orkowa, mimo że w krótkim terminie może dać wysokie plony, nie chroni w żaden sposób ziemi przed erozją, przyczynia się do powstawania szkodliwej podeszwy płużnej i zakłóca ekosystem gleby, skracając jej żywotność. Uważam, że nie warto cedować takich problemów na kolejne pokolenie w imię tymczasowej korzyści.
W jaki sposób finansował Pan zmiany w gospodarstwie, czy korzystał Pan z dofinansowań?
Zmiany w moim gospodarstwie finansowałem z różnych źródeł, wszystko działo się stopniowo. Na początku skorzystałem z tradycyjnej pożyczki, która pozwoliła mi na rozbudowę gospodarstwa. Później nawiązałem współpracę z firmą HeavyFinance, dzięki której mam możliwość generowania certyfikatów węglowych i uzyskania pasywnego dochodu z ich tytułu, a także kolejnych pożyczek na korzystnych zasadach. Zmiany tego typu wymagają dużych nakładów finansowych i trudno wprowadzić je wszystkie od razu, dlatego dodatkowe środki były kluczem do dalszego rozwoju i innowacji w moim gospodarstwie.
Źródło: HeavyFinance