Eksperci są zgodni: na naszych talerzach powinny królować warzywa i owoce. Częste, regularne jedzenie owoców i warzyw znacznie zmniejsza ryzyko wystąpienia otyłości, nadciśnienia i innych chorób układu krążenia, cukrzycy czy nowotworów. Według piramidy żywieniowej, opracowanej przez Instytut Żywności i Żywienia, warzywa i owoce są podstawą prawidłowego odżywiania. Zgodnie z zaleceniami powinniśmy codziennie zjadać minimum 400 g warzyw i owoców. Z czego 3/4 powinny stanowić warzywa, a 1/4 owoce.
Często jednak docierają do nas informacje na temat pestycydów w żywności, a dokładnie ich pozostałości. Słyszymy, że nasze ulubione warzywa czy owoce nie są dla nas bezpieczne. Jak pokazuje badanie przeprowadzone w 2023 roku przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) we współpracy z agencją badawczą IPSOS, prawie 70 proc. Europejczyków zainteresowanych jest tematem bezpieczeństwa żywności, ale jak przyznają dostępne informacje są często trudne do zrozumienia.
Bezpieczna = przebadana
Według definicji Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), bezpieczeństwo żywności oznacza, że żywność nie spowoduje szkody dla konsumenta, gdy jest przygotowywana i/lub spożywana zgodnie z przeznaczeniem [2]. Oznacza to, że żaden produkt i żaden składnik, zjadany w ilościach zalecanych przez specjalistów, nie może zaszkodzić naszemu zdrowiu – tj. nie może wywołać natychmiastowego zatrucia, ale nie może też powodować negatywnych skutków zdrowotnych w późniejszym czasie.
Za bezpieczeństwo żywności odpowiadają wszyscy uczestnicy łańcucha żywnościowego. Działania na rzecz bezpieczeństwa żywości podejmowane są już u rolnika – na polu uprawnym. Środki ochrony roślin stosowane przez rolnika, to obok lekarstw, najbardziej monitorowana i uregulowana prawnie gałąź przemysłu chemicznego. Istnieją bardzo szczegółowe przepisy, wspólne dla całej Unii Europejskiej, regulujące dopuszczenie do obrotu i stosowania środków ochrony roślin.
Zgodnie z prawem i dobrą praktyką, preparaty do ochrony roślin stosujemy tylko wtedy, kiedy jest to niezbędne, w ściśle określonych dawkach oraz w dokładnie określonym czasie. W uzasadnionych przypadkach środki ochrony roślin mogą być stosowane profilaktycznie, natomiast co do zasady w ochronie roślin pierwszeństwo mają metody agrotechniczne, fizyczne czy mechaniczne. Takie podejście nazywamy integrowaną ochroną roślin. Jest ono obowiązkowe dla profesjonalnych użytkowników pestycydów.
Nadzór nad stosowaniem środków przez rolników sprawuje Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa (PIORiN), która bada m.in. sprawność techniczną opryskiwaczy i pobiera próbki materiału roślinnego na etapie uprawy, aby skontrolować czy rolnicy stosują środki ochrony roślin zgodnie z prawem.
Z kolei wszelkie dostępne na rynku produkty spożywcze kontroluje Państwowa Inspekcja Sanitarna (PIS, zwyczajowo zwana sanepidem). To właśnie pracownicy Inspekcji pobierają próby żywności nieprzetworzonej (np. świeże owoce, warzywa, mięso), jak i przetworzonej (np. nabiał, płatki śniadaniowe, konserwy, mąki, oleje, przyprawy) i przeprowadzają jej analizę. Próbki pobierane są losowo a kontrole prowadzone tak, by zmaksymalizować prawdopodobieństwo wykrycia nieprawidłowości. Wyniki kontroli, czyli wyniki badań laboratoryjnych próbek żywności pobranych w Polsce, są przekazywane do Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Zgodnie z prawodawstwem UE, EFSA corocznie przygotowuje raport przedstawiający analizę poziomów pozostałości pestycydów w żywności na rynku europejskim. Analiza opiera się na danych z oficjalnych krajowych działań kontrolnych, przeprowadzonych przez państwa członkowskie UE, Islandię i Norwegię. Jak pokazują ostatnie wyniki raportu ponad 96% próbek żywności w Europie jest wolne od pozostałości środków ochrony roślin lub zawiera jedynie śladowe ich ilości. W Polsce w ramach kontroli przebadano 4 706 próbki – w 39,7% próbek nie wykryto żadnych pozostałości, a 50% zawierało mieszczące się w normach śladowe ilości pozostałości środków ochrony roślin [1].
Pozostałości pestycydów w żywności, skąd się biorą?
Pestycydy w żywności, to hasło, które elektryzuje, a nasz niepokój podsycają głośne nagłówki, świadczące o wykryciu pozostałości jakiejś substancji w produktach spożywczych. Zanim jednak zaczniemy opróżniać spiżarnię w obawie o własne zdrowie, warto dowiedzieć się, o co chodzi z tymi pozostałościami. Każdy środek ochrony roślin ulega rozkładowi pod wpływem słońca lub biodegradacji i jest metabolizowany przez rośliny. Jeżeli zbiór plonów nastąpi zanim środek rozłoży się całkowicie, w produktach mogą zostać śladowe ilości środków ochrony roślin, czyli tzw. pozostałości pestycydów. Zgodnie z prawem mogą one znajdować się w żywności, ale w ściśle określonych ilościach. To regulacje określane jako NDP (z ang. MRL – Maximum Residue Level) – najwyższe dopuszczalne poziomy pozostałości – ustalone według zasady ALARA, czyli „tak nisko jak to racjonalnie możliwe” (As Low As Reasonably Achievable). NDP nie są granicami bezpieczeństwa toksykologicznego. Choć w trosce o zdrowie konsumentów, NDP są co najmniej 100 razy mniejsze niż dawka bezpieczna dla człowieka to należy je raczej traktować jak standardy handlowe, wyznaczające ustawowo dopuszczalny najwyższy poziom substancji, jaki może się znajdować wewnątrz lub na powierzchni nieprzetworzonych produktów surowych (w tym np. nieobranych ze skórki bananów czy pomarańczy) w efekcie prawidłowego zastosowania preparatu. Innymi słowy, NDP dają nam informację, czy dany środek ochrony roślin został zastosowany prawidłowo, czy też nie. Zatem, nawet jeśli dopuszczalne poziomy są przekraczane, nie musi to oznaczać przekroczenia granicy bezpieczeństwa produktu. NDP są ustalane na tak niskim poziomie, by nawet ich wielokrotne przekroczenie było dla naszych organizmów bezpieczne. Jeśli wystąpi przekroczenie norm zagrażające zdrowiu konsumenta wówczas zgłoszenie publikowane jest w ramach Systemu Wczesnego Ostrzegania o Niebezpiecznych Produktach Żywnościowych i Środkach Żywienia Zwierząt (RASFF), a produkt jest wycofywany z rynku lub nie może być wprowadzony (w przypadku kontroli na granicy).
Najważniejsze jest mycie
W mediach oraz na portalach internetowych możemy znaleźć dużo porad o tym, jak pozbyć się pestycydów z żywności. Mamy bardzo różne metody: płukanie w occie, w sodzie, najpierw w jednym, potem w drugim, ozonowanie lub stosowanie specjalnych preparatów. Ale czy one działają? Niestety – jest to czysty marketing. Jeśli wsłuchamy się w głosy specjalistów na co dzień zajmujących się bezpieczeństwem żywności, usłyszymy, by po prostu umyć jabłko lub warzywo pod bieżącą wodą. Jeżeli mamy warzywo lub owoc szczególnie zabrudzone, np. ziemniak, marchew czy pietruszka, to szorujemy je szczoteczką lub obieramy ze skórki, myjemy ręce i wszystko jest już gotowe do spożycia.
To czego powinniśmy się obawiać to zanieczyszczenia powstałe w transporcie czy przy sprzedaży – przecież nie wiemy na przykład, kto i w jakim stanie zdrowia dotykał jabłek czy papryki w sklepie. Drobnoustroje przenoszone z rąk na jedzenie są znacznie niebezpieczniejsze niż jakiekolwiek środki chemiczne chroniące rośliny.
[1] https://www.efsa.europa.eu/en/news/pesticide-residues-food-latest-figures-released
[2] https://www.fao.org/food-safety/background/qa-on-food-safety/en/
Źródło: Polskie Stowarzyszenie Ochrony Roślin